sobota, 27 czerwca 2015

Hoffice - synergia w domu

Dzisiejsze pokolenie, które w imię wolności, elastyczności i kreatywności gotowe jest dzielić się niemal wszystkim dzieli się także biurem i wiedzą w ramach coworkingu. To działa już od lat. Ale jest i inna droga dla osób pracujących samotnie w domu - można podzielić się... domem.

hoffice to czy jelly
foto: mokolabs na licencji CreativeCommons


Ekonomia współdzielona

Dzisiejsze pokolenie Y, czy jakkolwiek inaczej by je określać - zmienia pojęcie przywiązania do własności. Spora grupa młodych ludzi woli korzystać z nieograniczonej ilości ciągle nowych przedmiotów i urządzeń niż otaczać się własnymi produktami, są przy tym otwarci na nowe pomysły i nowe znajomości jakie mogą przy okazji zawierać. Chcą współtworzyć i współdecydować o tym z czego i jak korzystają. Zdecydowanie nie wystarcza im już wirtualna społeczność - pragną kontaktów bezpośrednich i realnego współdziałania. Zjawisko to, zwane ekonomią współdzieloną obecne jest właściwie we wszystkich obszarach gospodarki i życia - przewozy, turystyka, finanse, nieruchomości a nawet produkcja i rolnictwo. W taki trend doskonale wpisał się również coworking umożliwiając współdzielenie powierzchni i infrastruktury biurowej oraz współdzielenie wiedzy i kontaktów. Przy czym coworking wymaga lokalu, specjalnie stworzonej w tym celu powierzchni - a gdyby tak wykorzystać w tych samych celach własne mieszkanie? Tak powstał hoffice.

Czym jest hoffice?

Idea zasadza się na pomyśle aby osoby pracujące samotnie w domu, czy to w ramach pracy zdalnej czy freelancerki, i borykające się z typowymi wadami pracy w domu spotykały się w domu jednej z osób i wspólnie pracowały. Organizacja takiej pracy polega na wykorzystaniu tezy, że człowiek może być skoncentrowany na swoim zadaniu maksymalnie 45-50 minut (każdy dobrze pamięta ten interwał;) Przez tę godzinę lekcyjną każdy pracuje nad swoim zadaniem po czym następuje przerwa w której uczestnicy hoffice mówią co udało im się zrobić, czego nie zdążyli lub z czym sobie nie poradzili. Pozostali służą wsparciem, zachętą do dalszej a potem wspólnie się relaksują - sposób jest dowolny: rozmowa, taniec, ćwiczenia fizyczne, lunch, ważne by naładować baterie na kolejne 45 minut wytężonej pracy. Idea takiej pracy, spotkań, narodziła się w Szwecji parę lat temu i dziś sztokholmski hoffice.nu zrzesza około tysiąca osób. Każdy może zostać gospodarzem spotkania hoffice, zorganizować je, nawet przewidzieć scenariusz i zaprosić uczestników do swojego domu jest to jednak rola bardzo odpowiedzialna i wymaga pewnego doświadczenia. Z zasady nie ma ograniczeń co do branż w których pracują uczestnicy.

W Polsce również znajdziemy entuzjastów takich spotkań. Agnieszka, organizatorka grupy Hoffice Warsaw zetknęła się z ideą hoffice przez znajomego Szweda i założenia tej idei wydały się jej na tyle kuszące i zgodne z jej wizją łączenia pracy, relaksu i kreatywnej atmosfery, że postanowiła wdrożyć ją u nas. Pierwsze spotkanie planuje zorganizować w wakacje, a w między czasie wciąż rośnie grupa zainteresowanych osób. Inicjatywa dotyczy Warszawy więc jeśli tylko czujesz się zainteresowany - dołączaj!

Wydaje się, że w ten trend, choć chyba nieświadomie, wpisuje się również działalność naszego rodzimego Klubu Pracy Rodzica o którym pisaliśmy rok temu po wspólnym spotkaniu w radio - jego działalność zestawialiśmy wówczas z coworkingiem, ale dziś widzimy, że znacznie bliżej mu do idei hoffice.

Coworking i hoffice - czym się różnią

Jedna i druga idea wyrosła na bazie tych samych potrzeb, czyli na ludzkiej potrzebie kontaktów, współdziałania i wzajemnego motywowania się dla osiągania wyznaczonych celów - w tym przypadku zawodowych. Metody osiągania tych celów są już właściwie całkowicie różne. Coworking stawia na współpracę i zapewnienie biurowej infrastruktury. Hoffice wręcz przeciwnie - wykorzystuje domową, prywatną przestrzeń i w zasadzie wyklucza biznesową współpracę między uczestnikami - choć oczywiście umożliwia nawiązanie kontaktu. Z drugiej strony coworking, mimo nastawienia na współpracę pozwala zachować, przynajmniej w niektórych miejscach, znaczą prywatność i jeśli ktoś jest introwertykiem to również może się tam doskonale odnaleźć. Hoffice, naszym zdaniem, ze swego założenia wymaga znacznie większego prywatnego i emocjonalnego zaangażowania, bo choć samą pracę każdy musi zrobić sam to motywujące przerwy wymagają wielkiego zaangażowania wszystkich uczestników spotkania. Zresztą już sama obecność w prywatnym domu wymusza wejście w bliższy kontakt.

Różnic jest więcej. Coworking można traktować jako stałe miejsce pracy, właściwie jak swoje biuro - hoffice to tylko spotkania, nawet jeśli odbywają się bardzo często nie zastąpią domowego biura. Ponieważ coworking zapewnia określone, materialne usługi musi być odpłatny, nawet jeśli nie jest przedsięwzięciem komercyjnym wymaga przynajmniej rozliczenia kosztów - hoffice zaś jest działalnością czysto społeczną i zupełnie bezpłatną.

PS.

Ale czy na pewno hoffice jest tak nową ideą? Czy opisane spotkania nie przypominają czasem tzw. jelly - nieformalnych spotkań freelancerów, którzy opuszczali domowe pielesze by popracować choć przez parę godzin w gronie podobnych sobie ludzi, wymienić poglądy, naładować baterie motywacyjne. Fakt, spotkania takie częściej odbywały się w knajpach niż w domach, ale podobieństwo naszym zdaniem i tak jest znaczne. A jelly mają bardzo długą historię, właściwie to z nich wywodzi się coworking.



Wpis powstał pod wpływem artykułu "Hoffice, czyli skandynawska synergia" jaki ukazał się w czwartym numerze magazynu BRIEF. Zachęcamy do zapoznania się z tym tekstem.









Podobne wpisy:
Work Life Balance - tak przy okazji obecności w radio
Cohousing - sąsiedzka wspólnota mieszkaniowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum